Decydującego gola w 48 minucie strzelił Mateusz Praszelik. Śląsk po 8. kolejkach zajmuje czwarte miejsce w tabeli i jeszcze nie przegrał na własnym stadionie.
Oba zespoły nie mogły zagrać w optymalnych składach. W Śląsku zabrakło i to nawet w kadrze meczowej, Waldemara Soboty, a Mateusz Praszelik usiadł na ławce rezerwowych. W Jagiellonii z powodu kontuzji nie mógł wystąpić Pavels Steinbors i między słupkami stanął Damian Węglarz.Przez pierwsze 40 minut na boisku nie brakowało walki, chęci gry do przodu, ale brakowało za to dokładności i sytuacji bramkowych. W tym okresie jedyny celny strzał oddała Jagiellonia, kiedy Jesus Imaz uderzył głową z pola karnego i tylko dzięki świetnej paradzie Matusa Putnockyego Śląsk nie przegrywał.Ciekawie zrobiło się dopiero tuż przed przerwą. Najpierw z pola karnego strzelał Bartosz Bida, ale wprost w bramkarza Śląska. W odpowiedzi Piotr Celeban próbował zaskoczyć uderzeniem głową Damiana Węglarza, ale ten wykazał się świetnym refleksem. W ostatniej akcji pierwszej połowy w zamieszaniu w polu karnym z woleja strzelił Erik Exposito i bramkarz gości nie bez problemu wybił piłkę na rzut rożny.Druga połowa zaczęła się od katastrofalnego błędu Bidy. Zawodnik gości dał sobie zabrać piłkę Mateuszowi Praszelikowi, który od połowy boiska mógł popędzić samotnie na bramkę rywali. Młodzieżowiec Śląska wpadł w pole karne i pewnym uderzeniem nie dał szans Węglarzowi.Od tego momentu częściej przy piłce była Jagiellonia i gra częściej toczyła się na połowie wrocławian, ale przewaga przyjezdnych nie przekładała się na sytuacje bramkowe. Ataki przyjezdnych sprowadzały się do dośrodkowań, gdzie albo piłkę łapał Putnocky, albo skutecznie interweniowali obrońcy.Goście wypracowali…
Więcej na ten temat