Ubiegłoroczni mistrzowie z Wrocławia w tym sezonie musieli uznać wyższość drużyny Kinga Szczecin. W szóstym meczu finałów Energa Basket Ligi WKS przegrał na wyjeździe 72:92 i w serii był gorszy 2:4.
Do składu Śląska na szósty mecz wrócił Vasa Pusica; z powodu kontuzji trener Ertugrul Erdogan wciąż nie mógł skorzystać z Łukasza Kolendy i Justina Bibbsa. WKS rozpoczął mecz taką samą piątką, jak w poniedziałek: Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Ivan Ramljak i Aleksander Dziewa.
Obie drużyny zaczęły mecz nerwowo, jednak więcej błędów popełniali wrocławianie i po pięciu minutach to King prowadził 12:6 po dwóch celnych trójkach. W kolejnych akcjach zmniejszyliśmy straty do zaledwie dwóch punktów za sprawą Parachouskiego i Karolaka. Przez całą kwartę Śląsk dzielnie gonił, ale pozostawał o krok za Wilkami Morskimi. Ostatecznie po 10 minutach to gospodarze prowadzili 21:17 po punktach Filipa Matczaka, a ich liderem był Zac Cuthbertson (7 oczek).
Na początku drugiej ćwiartki oba zespoły miały problemy ze skutecznością, lecz kiedy Śląsk już się przełamał, szybko zdołał doścignąć rywala. Dla naszej drużyny pięć punktów z rzędu zdobył Parachouski i na tablicy mieliśmy 27:27. Niestety przy jednej z akcji mocno ucierpiał Aleksander Wiśniewski, który po bolesnym zderzeniu z krwawiącym nosem udał się do szatni. Chwilę później po zespołowej akcji, wykończonej lay-upem Ramljaka, Trójkolorowi po raz pierwszy tego wieczora wyszli na prowadzenie. Kolejne minuty należały jednak do gospodarzy, którzy w krótkim odstępie czasu trafili trzy rzuty zza łuku (dwie trafione próby Bryce’a Browna). Wówczas trener Erdogan postanowił zatrzymać rozpędzonych rywali i poprosił o pierwszy time-out. Niestety nie odmieniła ona sytuacji na parkiecie, gdyż…
Więcej na ten temat