Najdłużej utrzymujący ten status wrocławianie po raz pierwszy w tym sezonie musieli uznać wyższość rywala. Ekipa trenera Vitezslava Lavicki w meczu 10. kolejki przegrała w Kielcach z Koroną 0:1.
Wrocławianie przyjechali do Kielc z zamiarem podtrzymania imponującej serii czternastu spotkań bez porażki w lidze , ale też zrehabilitowania się za niedawną porażkę w Pucharze Polski z Widzewem. Natomiast kielczanie w pojedynku z wiceliderem tabeli chcieli sięgnąć po drugie zwycięstwo w rozgrywkach. Na inaugurację wygrali z Rakowem Częstochowa, ale w ośmiu kolejnych meczach zdobyli zaledwie dwa punkty.
Piłkarze Śląska rozpoczęli od mocnego uderzenia i już w drugiej minucie mogli objąć prowadzenie. Po podaniu od Jakuba Łabojko, Przemysław Płacheta znalazł się sam na sam z bramkarzem Korony Markiem Koziołem, ale przegrał ten pojedynek. W kolejnych minutach na boisku nie działo się wiele ciekawego, a gra toczyła się głównie w środku pola. W 18. min. po raz drugi z dobrej strony pokazał się Kozioł, który odważnym wyjściem poza pole karne zażegnał niebezpieczeństwo.
Pierwszą groźną sytuację gospodarze stworzyli sześć minut później. Erik Pacinda wypatrzył w polu karnym Śląska Marcina Cebulę, ale uderzenie pomocnika kielczan zablokował obrońca wrocławskiej drużyny. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową strzelał Adnan Kovacevic, ale Matus Putnocky był na posterunku. Kielecki zespół poszedł za ciosem i w 32. min. przeprowadził groźną kontrę. Cebula uruchomił Pacindę, ten wpadł w pole karne, ale strzał Słowaka obronił bramkarz wrocławian.
Osiem minut później ponownie zakotłowało się pod bramką Śląska. Ivan Jukic dokładnie podał do Cebuli, ale dośrodkowanie zawodnika Korony zablokował defensor Śląska. Pod koniec pierwszej połowy obudził się…
Więcej na ten temat