Dolnośląska drużyna, mimo porażki, zasłużyła dziś na słowa uznania. Uległa liderowi tabeli superligi w Wiśle Płock 22:28, ale zagrała o niebo lepiej jak w sobotniej konfrontacji w Lubinie. Dzisiejsze spotkanie zainaugurowało 12. serię spotkań superligi.
Nafciarze do meczu z Zagłębiem przystąpili dzień po powrocie ze Szwajcarii z konfrontacji w Lidze Mistrzów. Zmęczenie Wisły na pewno zadziałało na korzyść gości z Lubina, tym bardziej, że trener Sabate od pierwszych minut desygnował do gry zawodników, którzy w ostatnich meczach mieli mniej okazji do zaprezentowania swoich umiejętności.
Wisła miała sporo problemów z nabraniem płynności w ataku pozycyjnym. Dużo lepiej wyglądało to w obronie, gdyż przez dziesięć minut straciła tylko jedną bramkę (4:1). Gdy jednak Zagłębie doprowadziło do stanu 4:3. Trener płocczan zaczął więc powoli wracać do sprawdzonego w ostatnich pojedynkach ustawień, z Przemysławem Krajewskim na prawym skrzydle, Lovro Mihiciem na lewym oraz Jerko Matuliciem na prawym rozegraniu.
Gdy po kwadransie gry rzutem do pustej bramki trafili goście, w ORLEN Arenie zapanowała konsternacja. Chwilę później, po bramce Stanisława Gębali Zagłębie prowadziło nawet 6:4. Goście jednak grali szybko po straconych bramkach i skutecznie w ataku pozycyjnym, co pozwoliło im jeszcze przez kilka kolejnych minut utrzymać przewagę bramkową.
Wystarczyły jednak dwa błędy miedziowych, aby na konto Wiślaków powędrowały cztery kolejne trafienia i tablica świetlna pokazała stan 10:8. Gdy w 23.min. na 11:8 trafił Lovro Mihić, o czas poprosił Bartłomiej Jaszka. Po powrocie na boisko gospodarze kontynuowali punktowanie rywala, ostatecznie schodząc do przerwy przy prowadzeniu 16:10.
Po zmianie stron przewaga Wisły Płock szybko rosła. W 35.min. było już 20:12 i mecz był praktycznie rozstrzygnięty….
Więcej na ten temat