W tym tygodniu kolejna bluesowa retrospekcja pod szyldem coveru. Spuścizna Roberta Johnsona okazała się być zaskakująco żywotna. Można próbować szukać uzasadnienia tego stanu rzeczy w modzie na retro, ale to tłumaczy jedynie chęć sięgania po tę muzykę artystów współczesnych.

W programie poświęconym bluesmanowi udowodniliśmy, że każda dekada, począwszy od lat 1930 miała kilku wykonawców zainteresowanych interpretacją jego utworów (a miał ich, bagatela, ok. 30!). To robi wrażenie. Aby nie mówić o wyjątku, musimy kontynuować poszukiwania.
Tym razem weźmiemy pod lupę tych, którzy łaskawym okiem spojrzeli na szacowne ramotki Muddy’ego Watersa. „Muddy Waters… to przecież ten, który śpiewał… taką piosenkę…”. No właśnie. Twórczość bluesowa raczej znana jest wąskiemu gronu koneserów. Tym bardziej zaskakujące może okazać się, że piosenka, która ostatnio nie chciała wyjść komuś z Państwa z głowy, należy właśnie do Watersa. Choć grał ktoś inny…
Zapraszamy do Radia Wrocław Kultura od 20.00. 
Więcej na ten temat