Wykład Tokarczuk był stosunkowo długi – trwał około 45 minut. Ubrana w skromną czarną kreację Tokarczuk czytała po polsku, więc większość zebranych wysłuchała wykładu w tłumaczeniu symultanicznym.
Pisarka była bardzo opanowana, nie widać było po niej tremy. „Jakie ja mogę mieć wrażenia. Ja tylko przeczytałam tekst” – powiedziała PAP, wyraźnie oszołomiona długim aplauzem publiczności.
Olga Tokarczuk rozpoczęła wykład od osobistego akcentu. Wspominała czas, gdy jako dziecko oglądała zdjęcie swojej matki z okresu ciąży, smutną, siedzącą przy radiu. Mała Olga sądziła, że matka, kręcąc gałkami radia, szuka jej we Wszechświecie, a jest smutna, bo tęskni za Olgą, która jeszcze się nie urodziła. Dziwiło ją to do chwili, gdy matka wyjaśniła, że tęsknota nie musi być efektem straty. Jeżeli się za kimś tęskni, to on już jest.
„Zrozumiałam moim dziecięcym umysłem, że jest mnie więcej, niż sobie do tej pory wyobrażałam. I nawet, jeżeli powiem: +Jestem nieobecna+, to i tak na pierwszym miejscu znajduje się: +Jestem+ – najważniejsze i najdziwniejsze słowo świata. W ten sposób niereligijna młoda kobieta, moja mama, dała mi coś, co kiedyś nazywano duszą, a więc wyposażyła w najlepszego na świecie czułego narratora” – mówiła Tokarczuk, wyjaśniając w tych zdaniach tytuł swojego wykładu.
Dalej pisarka przedstawiła wizję współczesnego świata pogrążonego w chaosie informacyjnym. Zauważyła, że faworyzowana obecnie narracja pierwszoosobowa podkreśla indywidualizm, wzbudza zaufanie czytelnika, ale też „pisanie tylko o sobie i przez siebie” powoduje, że traci się z oczu perspektywę uniwersalną. Narracja pierwszoosobowa jest też z natury demokratyczna – chyba jeszcze nigdy w historii człowieka tak wielu ludzi nie zajmowało się pisaniem i opowiadaniem -…
Więcej na ten temat