Szczypiorniści Zagłębia Lubin w meczu ekstraklasy przegrali u siebie z prowadzonym przez swojego byłego szkoleniowca Barłomieja Jaszkę, MMTS-em Kwidzyn 19:27.
Goście szybko mogli wyjść na prowadzenie, ale rzut karny, wykonywany przez Nikodema Kutyłę, obronił Marcin Schodowski. Pierwsza bramka padła dopiero w czwartej minucie, wówczas wynik otworzył Michał Potoczny. Potem kwidzynianie szybko zdobyli trzy gole, dzięki czemu wygrywali 4:1. Po kwadransie było 3:6 i o czas poprosił trener Zagłębia, Jarosław Hipner. Miedziowi grali nieskutecznie w ataku i mieli spore problemy ze zdobywaniem bramek, choć tak naprawdę sami utrudniali sobie sytuację, popełniając masę błędów własnych. Takiego problemu nie miał MMTS i Damian Przytuła, który bombardował bramkę lubinian z drugiej linii. O skuteczności Zagłębia w ofensywie najlepiej świadczy osiem bramek, zdobytych w pierwszych dwóch kwadransach meczu. MMTS miał na swoim koncie cztery trafienia więcej, więc wynik wciąż był sprawą otwartą.
Trzy i pół minuty przed końcem pierwszej połowy doszło do groźnej sytuacji. Jeden z zawodników Kwidzyna upadł na Michała Stankiewicza, który przez dłuższy czas nie mógł podnieść się z parkietu. Potrzebna była pomoc medyczna, gdyż kołowy Zagłębia słaniał się na nogach. Zawodnik gospodarzy został przewieziony do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu.
Drugą połowę od dwóch bramek rozpoczęli goście i jeszcze powiększyli swoją przewagę. Tym razem czas dla Zagłębia Jarosław Hipner wziął już trzy i pół minuty po zmianie stron. Bramkę rzucił Roman Chychykalo, a ale chwilę później Kwidzyn, grając w podwójnym osłabieniu zapisał kolejne dwa (!) trafienia na swoje konto. Taki obrót sytuacji jeszcze bardziej podciął skrzydła…
Więcej na ten temat