Rozstrzygnięcie SN jest prawomocne. „SN poczynił odmienne ustalenia
faktyczne i doszedł do wniosku, że należy obwinionego uniewinnić. (…) Z
dopuszczonej opinii biegłego wynika, że obwiniony jest osobą
odpowiedzialną, której zależy na opinii otoczenia, nieskłonną do ryzyka,
introwertyczną, natomiast charakteryzującą się dużym stopniem
roztargnienia” – powiedziała w uzasadnieniu wtorkowego orzeczenia
sprawozdawca sprawy sędzia SN Agnieszka Piotrowska.
Dodała, że opinia ta została skonfrontowana z pozostałymi dowodami, w
tym zeznaniami świadków, i znalazła w nich potwierdzenie. Jak
uzasadniała sędzia Piotrowska, „zebrany w sprawie materiał dowodowy nie
dał podstaw do przyjęcia, że doszło do realizacji znamion czynu (…), a
więc, iż obwiniony działał celowo, świadomie i z zamiarem kierunkowym
przywłaszczenia 50 zł na szkodę pokrzywdzonej osoby”. Podkreśliła, że
strona oskarżająca tego nie wykazała.
Jak przypomniał SN, gdyby sędzia działał celowo, musiałby być świadom
monitoringu, gdyż sam wielokrotnie orzekał w sprawach karnych, także w
sprawach o kradzieże na stacjach benzynowych, gdzie głównym z dowodów
był właśnie monitoring.
Na ocenę SN wpłynęło również – jak dodała sędzia Piotrowska –
dotychczasowe postrzeganie sędziego i opinia o nim, jako o osobie
sumiennej, wywiązującej się z obowiązków, wobec której nie formułowano
wcześniej zarzutów.
Dokonanie więc „w tych warunkach i w tym kontekście” – zaznaczył SN –
kradzieży, którą można byłoby określić „jako zuchwałą i bezczelną, na
szkodę osoby starszej, stanowiącą wręcz przykład rażącego lekceważenia
porządku prawnego” mogłoby oznaczać, że sędzia „jest osobą całkowicie
zdemoralizowaną”. Według SN stoi to jednak w sprzeczności z całą
dotychczasową nienaganną karierą zawodową sędziego, jego profilem
psychologicznym i materiałem dowodowym w postaci np. zeznań świadków. Do
zabrania 50 zł – według poczynionych przez sąd ustaleń – doszło „w
wyniku błędu, fatalnej pomyłki”.
Przed tygodniem – po czterogodzinnej rozprawie – SN zakończył
rozpoznawanie tej sprawy. Jak przyznał we wtorek przewodniczący składu
sędziowskiego sędzia SN Wiesław Kozielewicz, żadna z dyscyplinarnych
spraw sędziowskich – spośród tych, które toczyły się w ostatnich
kilkunastu latach – nie cieszyła się takim zainteresowaniem mediów i
opinii publicznej jak sprawa sędziego Topyły. Dodał, że w związku z
zainteresowaniem pisemne uzasadnienie wyroku oraz zapisy wideo rozprawy i
publikacji orzeczenia zostaną zamieszczone na stronie SN.
Kozielewicz odczytał też fragment listu przesłanego mu drogą
elektroniczną po rozprawie w zeszłym tygodniu. „Musze przyznać, że
jestem wręcz osobą poszkodowaną przez tzw. wymiar sprawiedliwości i
niespecjalnie płaczę z powodu czystki w sądach prowadzonej przez
rządząca nami partię. Ale pomimo tego uważam, że należałoby uczciwie
ocenić, to co zrobił sędzia Topyła. (…) Który z policjantów, czy
sędziów będzie kradł w miejscu, gdzie na pewno jest monitoring. (…)
Czy sama suma 50 zł jest atrakcyjna dla sędziego. Ta sprawa nie pasuje
do innych opisanych przez prasę” – cytował sędzia Kozielewicz tego
maila.
Sędzia Topyła po wyroku skrytykował media za sposób relacjonowania
swojej sprawy. „Rzuciliście się na mnie jak na ochłap mięsa, żeby lepiej
sprzedać swoje publikacje, bo kto z was się w życiu nie pomylił
zabiegany, zmęczony, roztargniony” – powiedział dziennikarzom. Dodał
zwracając się do dziennikarzy, że dziwi się, iż „30 lat nie nauczyliście
się państwo pracować, tak jak powinniście”. „W wielu publikacjach
medialnych nie spotkałem się z choć jednym znakiem zapytania, co się
takiego mogło zdarzyć” – zaznaczył.
„To, że człowiekowi chce się dalej pracować, to jest wiara w wymiar
sprawiedliwości (…) taki, który kieruje się wiedzą, prawem,
doświadczeniem i sumieniem, a nie tym, czego oczekuje opinia publiczna,
albo przedstawiciele innej władzy, niż władza sądowa. O taki wymiar
sprawiedliwości chodzi, żeby taki on był” – powiedział z kolei obrońca
sędziego mec. Bartosz Tiutiunik. Jak podkreślił „w świetle prawa sędzia
jest niewinny, a w całej sprawie nie było chwili, żeby w rozumieniu
prawa mówić, że on coś ukradł, gdyż cały czas obowiązywała zasada
domniemania niewinności”. „Powściągliwość, gdy nie zna się dokładnie
sprawy, jest cnotą” – zaznaczył adwokat.
W marcu zeszłego roku sędzia Topyła (zgodził się na podawanie w
mediach swego nazwiska i wizerunku – PAP), ówczesny wiceprezes Sądu
Rejonowego w Żyrardowie, zabrał banknot położony na ladę stacji paliw
pod Sochaczewem przez starszą kobietę, która na chwilę odwróciła się od
kasy. Zdarzenie nagrał system monitoringu; widać też było na nim numery
jego auta, co pozwoliło na zidentyfikowanie go przez policję.
Minister sprawiedliwości zdecydował o odsunięciu sędziego od
obowiązków służbowych i zażądał podjęcia wobec niego czynności
dyscyplinarnych. Rzecznik dyscyplinarny Sądu Okręgowego w Płocku,
któremu podlega żyrardowski sąd, wniósł o ukaranie Topyły do
sędziowskiego sądu dyscyplinarnego za przewinienie służbowe uchybiające
godności urzędu. Sam sędzia twierdził, że zrobił to „nieświadomie” i że
nie była to kradzież, lecz „fatalna pomyłka”.
W lipcu 2017 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi – jako sąd dyscyplinarny I
instancji – ukarał Topyłę usunięciem ze stanu sędziowskiego, czyli
najwyższą karą dyscyplinarną. Uznał, że sędzia dokonujący zaboru cudzych
pieniędzy traci nieodwołalnie i na zawsze moralne prawo osądzania
cudzych uczynków.
Sędzia i jego obrońcy odwołali się do SN jako sądu dyscyplinarnego II
instancji. SN rozpoczął rozpoznawanie tej sprawy w październiku
zeszłego roku, ale wówczas odroczył rozprawę. Powodem odroczenia było
uwzględnienie przez SN wniosku obrońców o przeprowadzenie badań
psychologicznych, które miały ustalić profil psychologiczny obwinionego,
cechy osobowości i stan emocjonalny na dzień popełnienia zarzucanego mu
czynu. W związku z tym sprawa wróciła na wokandę po przeprowadzeniu
tych badań. Z kolei 13 lutego SN – z wyłączeniem jawności – m.in.
przesłuchał tego biegłego, zapoznał się również z zapisem monitoringu
obrazującym zdarzenie na stacji benzynowej.
Przed tygodniem o zmianę wyroku pierwszej instancji i uniewinnienie
sędziego wnieśli przed SN przed tygodniem obrońcy sędziego oraz –
modyfikując stanowisko – zastępca rzecznika dyscyplinarnego płockiego
sądu okręgowego. Wskazywali m.in., że z całkowitą pewnością nie da się
wykluczyć tezy o „automatyzmie działania” i „roztargnieniu” obwinionego
sędziego, a w związku z tym wątpliwości w sprawie muszą przemawiać na
korzyść obwinionego.
Za wykroczenie – bo tym, a nie przestępstwem, była zarzucana kradzież 50 zł – sędzia może odpowiadać tylko dyscyplinarnie.